Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Skończyłam właśnie moje pierwsze pseudo yaoi. Mam nadzieje, że wyszło znośnie do czytania :D Gdzieniegdzie wsadziłam parę artów, pasujących do opisywanych sytuacji.
Gratsu
"Gorączka"
Część 1
- To się źle
skończy – mruknął Gray, przyglądając się pijanemu towarzystwu wokół. Wszyscy
świętowali powrót Tytani z trudnej misji, opijając się. Niewiele ludzi
pozostało trzeźwych. Gildia pełna była upitych ludzi, leżących tu i ówdzie. Oni
siedzieli przy jedynym ze stołów, w sensie on, Lucy, Natsu, Erza i Cana. Ta
ostatnia zaproponowała właśnie grę w „prawda czy wyzwanie”. Fullbuster czuł, że
Juvia jest gdzieś w pobliżu.
- Przymknij
się, Gray – odpyskowała Alberona, sięgając po jedną z pustych butelek, leżących
na podłodze – To tylko zabawa. Cykasz się?
Chłopak
prychnął w odpowiedzi a Erza wyrwała butelkę z rąk Cany i postawiła ją na
środku stołu.
- Zaczynam.
Chyba nikt nie ma z tym problemu?
- Skądże –
żachnęła się Lucy, zaprzeczając ruchem głowy. On i Salamander nic nie
powiedzieli. Zwisało im kto zacznie, bardziej niepokoili się jakie będą dawane
wyzwania. Pytania też były niezbyt przyjemną perspektywą. Scarlet zakręciła
butelką po sakee a jej szyjka wskazywała na przerażoną Lucy. Czerwono włosa
uśmiechnęła się zadowolona i skrzyżowała ręce na piersi.
- Może
zaczniemy od pytania – stwierdziła Erza
-Następny wylosowany będzie miał wyzwanie.
Heartfilia
odetchnęła z ulgą, wciąż jednak bała się przenikliwego wzroku Scarlet. Gray
widział, jak dziewczyna drży.
- Więc,
Lucy… Czy jesteś dziewicą?
On i Natsu
zaczerwienili się lekko, odwracając wzrok od przerażonej pytaniem blondynki.
Erza chyba przesadziła. Była lekko pijana, normalnie nie zapytałaby o taką
rzecz.
- Co to za
pytanie?! – zawołała płaczliwie dziewczyna a Cana zaczęła się śmiać szyderczo.
-
Odpowiadaj. Tak czy nie?
Fullbuster
próbował się skupić na szukaniu dziur w stole a Dragneel sprawdzał, czy nie
ubrudził mu się szalik. Odpowie na to pytanie?
- Nie powiem
– postanowiła Lucy, odsuwając się lekko – Odpadam z gry.
- Zepsułaś
dobrą zabawę – zawiodła się Alberona, łapiąc na za butelkę – No to teraz ja,
ostrzegam, że wyzwanie będzie straszne – uśmiechnęła się przebiegle, zerkając
to na niego, to na Natsu. Oboje nie wiedzieli o co jej chodziło. Butelka zakręciła
się parę razy, ostatecznie wskazując na niego. Gray westchnął ciężko i pochylił
się nad stołem do przodu.
- Co mam
zrobić?
Brązowo
włosa uśmiechnęła się krzywo.
- Musisz
pocałować Natsu.
Fullbuster
znieruchomiał a Dragneel wstał gwałtownie od stołu i uderzył otwartą dłonią w
drewno, wrzeszcząc. Czarnowłosy usłyszał gdzieś w tle szloch Juvi.
- Prędzej go
spalę niż dam się pocałować!
Erza
spojrzała na nich groźnie, przywołując miecz.
- Jeżeli
tego nie zrobicie, ja się wami zajmę – zagroziła, celując w nich ostrą końcówką
broni – A torturom nie będzie końca. Wybierajcie.
Gray znalazł
się pomiędzy młotem a kowadłem. Z jednej strony czekała perspektywa męki,
fundowanej przez Tytanię, z drugiej Natsu, którego miał… Przekalkulował sobie
szybko w głowie jak mogliby się z tego wywinąć, ale uznał, że całowanie się
jest mniejszym złem. Zamknie oczy i wyobrazi sobie, że całuje ścianę. Tak, uda
się!
- Dobra –
odparł drżącym głosem. Nie tak miało to wypaść – Pocałuje Natsu…
- ŻE CO
KURWA?! – ryknął Salamander, wbijając w niego przerażony wzrok – Ty serio
chcesz to zrobić?!
Gray wskazał
szybko oczami na lekko podchmieloną Scarlet, która zaczęła oglądać dokładnie
miecz, zerkając od czasu do czasu na nich. Nie było wyboru. Lepiej mieć to za
sobą. Odnotował szybko, że po całym incydencie będzie musiał dokładnie
wyszorować usta, choćby cegłą. Rozejrzał się dookoła. Dużo ludzi, lepiej jak
wyjdą na zewnątrz, żeby nie psuć sobie reputacji.
- Możemy to
zrobić na dworze? – spytał z nadzieją. Tytania kiwnęła twierdząco głową,
wstając. Czyli jednak pójdzie za nimi upewnić się, że to zrobią. Szlag! Lepiej,
cała grupka odeszła od stołu, idąc za nimi. Gray szedł pierwszy, za nim człapał
zrezygnowany Natsu, poganiany przez Erze, a dalej Cana i Lucy. Super, całe
towarzystwo przyszło popatrzeć jak dwóch facetów będzie się całować… Niczego
więcej do szczęścia im nie brakuje. Gdy już wyszli przed gildię, Lucy stanęła
na straży drzwi, pilnując, aby żaden zabłąkany wędrowiec ich nie zobaczył. Pewnie
nie chciała na to patrzeć. Cana oparła się plecami o ścianę, rozglądając
niewinnie dookoła a Erza złapała różowowłosego za szalik i popchnęła w stronę
przerażonego Graya.
- No, bierz
się do roboty – ponagliła Scarlet, cofając się parę kroków – Damy wam trochę
prywatności, jedynym spektatorem będę ja, i to kątem oka. Nie myślcie sobie
jednak, że możecie mnie oszukać – ostrzegła, stając do nich bokiem. Cana
całkiem się odwróciła, jęcząc, że nic nie zobaczy. Dragneel skrzyżował ciasno
ręce na piersi i rzucił mu wyzywające spojrzenie. Doszli do najgorszego
momentu. Któryś z nich musi podejść do tego drugiego. Salamander nie kwapił się
do ruszenia z miejsca, więc ostatecznie to Gray wykonał parę chwiejnych kroków
w jego stronę, patrząc w ziemię. Czemu oni się na to w ogóle zgadzają?! No tak.
Spojrzał ukradkiem na Erze, która łypała na sytuacje jednym okiem. Gdy
Fullbuster był już wystarczająco blisko, podniósł powoli głowę, starając się
nie patrzeć chłopakowi w oczy. To tylko stworzy jakąś chorą, romantyczną
atmosferę. Natsu miał minę, jakby zanudzał się na śmierć. Próbował jedynie
ukryć wstyd. Szło mu o wiele lepiej niż Grayowi, który poczuł, że twarz mu
pąsowieje.
- Miejmy to
już za sobą – mruknął niewyraźnie różowo włosy. Spojrzał na niego mimowolnie i
zauważył, że chłopak schował prawie pół twarzy pod szalik. Wystawały duże oczy,
nos i zaczerwienione policzki. Gray całkiem nie wiedział jak się do tego
zabrać. Zbliżył się jeszcze trochę, znów zerkając na Scarlet, która również
zrobiła się czerwona, jedynie to oglądając. Cana chichotała, ale nie podglądała.
- No ruszysz
się czy nie? – warknął Salamander, coraz bardziej zagłębiając w swój szalik.
Czarnowłosego zaczęła zżerać irytacja.
- Zamknij
się! Przecież próbuję!
- Właśnie
widzę…
- Tak ci się
spieszy?! – zaśmiał się szyderczo Gray, jednocześnie zbliżając trochę do
rywala.
- Nie mam
zamiaru zbierać opieprzu od Erzy!
- Gorąca
głowa!
- Lodówa!
Fullbuster prychnął i złapał Natsu za ten jego cenny
szalik, przyciągając do siebie. Zrobi to! Kurwa, zrobi to! Zanim Smoczy Zabójca
zdążył się wyrwać, on podniósł go delikatnie, zacisnął mocno oczy i się
schylił. Chciał go jedynie delikatnie musnąć ustami, tak aby tamten prawie nic
nie poczuł a Erza odniosła wrażenie, że się całowali. Z nerwów jednak schylił
się zbyt gwałtownie, mocno trafiając w rozchylone, gotowe do wyrzucenia
następnej obelgi usta Natsu.

Różowo włosy
nie poruszył się, jego ręce zwisały bezwładnie wzdłuż ciała a oczy wpatrywały
zdziwione w zamknięte powieki Graya. Erza odwróciła się szybko, sprawdzając czy
faktycznie się pocałowali. Gdy zobaczyła ich pełny pocałunek, spojrzała prędko
na ścianę gildii, udając, że nic nie ujrzała a z nosa płynęła jej obficie krew.
Dla Cany wystarczającym dowodem było głośne cmoknięcie, które wydały usta
chłopaków. Fullbuster otworzył z powrotem oczy i oderwał się od tych drugich
ust, puszczając sparaliżowanego Salamandra. Miał czerwoną twarz i patrzył tępo przed siebie, próbując
utrzymać na nogach. Gray nie czuł się lepiej. Myśl, że właśnie kogoś pocałował,
pędziła przez jego mózg w jedną i drugą, odbierając umiejętność logicznego
myślenia. Oni to naprawdę zrobili… Czarnowłosy zaczął pluć na wszystkie strony,
wycierając zaciekle usta a Natsu jedynie przejechał dłonią po twarzy, wciąż
przerażony. Erza przestała udawać, że nic nie widziała i poklepała
przyjacielsko chłopaków po plecach, śmiejąc się nerwowo.
- Mówiłam,
że macie się tylko pocałować. Bez ślimaka w pakiecie – zerknęła szybko na niego.
- To było
niechcący – warknął Gray – Za szybko go przyciągnąłem…
- Ja… -
szepnął Natsu, wpatrując się w Fullbustera jak w obrazek. Znów się do niego
przybliżył, jakby chciał to powtórzyć. Tym razem on złapał go za kołnierz
białej bluzki i przyciągnął trochę w dół, do siebie – Ja cię…
Boże, tylko
niech nie mówi, że go kocha! Gray zaczął się pocić ze stresu a Erza nie
interweniowała. Cana przebudziła się z małego transu i podeszła do nich z
uśmieszkiem na twarzy.
- Ja cię…
ZABIJĘ! – wrzasnął Natsu, uderzywszy chłopaka z główki. Ten oddał mu pięścią w
twarz a potem oboje rzucili się na ziemię, kopiąc, gryząc i turlając. To było
im bardzo potrzebne, po tym co zrobili. Czarnowłosy ucieszył się z takiego
obrotu wydarzeń, podczas gdy Tytania niezbyt.
- A było tak
romantycznie – westchnęła rozdrażniona – No cóż, to mężczyźni. Oni chyba nie
znają pojęcia „romantyczność”.
- Święta
racja – mruknęła Cana – Chodź, zostawmy ich samych sobie. Koniec gry…
***
Gray
siedział w domu już trzeci dzień, przeklinając bez przerwy. Od czasu tej
imprezy powitalnej dla Erzy dostał niewytłumaczalnej gorączki. Nie żeby było to
coś dziwnego, gdyby nie fakt, że on był Lodowym Magiem, a tacy nie powinni
dostawać gorączek. Pierwszego dnia zignorował gorące czoło i ruszył do Gidli,
gdy po drodze poczuł straszny ból głowy. Miał mroczki przed oczami, więc wrócił
szybko do domu i położył się do łóżka, wpatrując cały dzień w sufit. Drugiego
dnia wymiotował, a ból głowy wykańczał go psychicznie. Dziś czuł, jakby
wszystkie kończyny jego ciała zostały odłączone od zasilania. W dodatku bolał
go kark. I to pulsujące gorąco na czole… Leżał teraz nago na niezesłanym łóżku,
próbując wepchnąć w siebie kanapkę z masłem, popitą zieloną herbatą. Jego
zawsze bezdenny żołądek nic innego nie tolerował. Potrafił rzygnąć nawet po
zbyt dużej ilości wody. Nie widział jeszcze nikogo z gildii, co było w sumie na
rękę. Jeszcze brakowało tu tylko hałaśliwego Natsu, upierdliwego Happy’ ego,
nadopiekuńczej Lucy i próbującej zrobić mu masaż Erzy. Już wolał być sam.
Szczególnie nie na rękę byłaby wizyta Salamandra. Po tym, co zrobili, lepiej
się trochę po unikać. Inaczej rozmowa zeszłaby wreszcie na zakazane tory, typu
„Podobało ci się wtedy?” Chłopak wzdrygnął się na samą myśl takiej konwersacji
i wstał. Jednak nic nie zje. Podniósł się zbyt gwałtownie i znów zakręciło mu
się w głowie. Co za gorączka utrzymuje się tyle dni?! Z każdym dniem czuł się
coraz bardziej rozgrzany. Nie miłe uczucie. Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Gray
ruszył powoli w stronę korytarza. Uchylił drzwi, podglądając kto to.
- Juvia?!
- Czy Juvia
nie przeszkadza Grayowi – sama? – spytała z nadzieją, splatając ręce za plecami
– Gray – sama nie pojawił się znów w gildii, więc Juvia przyszła sprawdzić czy
wszystko w porządku.
Jej się tu
nie spodziewał, tak naprawdę nawet nie rozważał jej odwiedzin. Chciał być sam,
ale niegrzecznie byłoby wyprosić niebiesko włosom. Z drugiej strony, jeżeli
zaprosi ją do środka, pomyśli sobie nie wiadomo co.
- Chciałem
właśnie iść pod prysznic – skłamał, wyciągając szyję dalej za krawędź drzwi.
Był cały nagi, lepiej się takim nie pokazywać – Stało się coś?
- Ludzie
martwią się w gildii. Znaczy Juvia też się martwi – zarumieniła się Lockser,
patrząc w ziemię – Pytam tylko, czy Gray – sama nie potrzebuje pomocy czy
towarzystwa…
Czarnowłosy
zmarszczył lekko brwi. Tego pierwszego może potrzebował, ale na pewno nie
towarzystwa kogokolwiek.
- Dam sobie
radę. Przekaż ode mnie, że źle się czuje. Nic mi nie jest.
- Gray –
sama jest rozpalony – stwierdziła nagle dziewczyna, dotykając jego policzka –
Aż czerwony!
Fullbuster
przerażony ruchem Juvi, stracił równowagę i upadł na twarz, świecąc gołym
tyłkiem (zapewne nie tylko nim) nowo przybyłej. Super…. Lockser pisnęła z
radości, kręcąc się podekscytowana w kółko.
- A więc to
miał na myśli Gray – sama mówiąc, że idzie pod prysznic! Juvia więcej nie
przeszkadza!
I uciekła
uradowana, ujrzawszy kawałek męskiego ciała. Gray wstał naburmuszony i trzasnął
drzwiami, wchodząc z powrotem do małego salonu. Znowu się popisał. Teraz będzie
rozpowiadać w gildii, że widziała go nago. W sumie nie tylko ona. Westchnął z
rozbawieniem i wszedł do łazienki, łapiąc za ręcznik wiszący na klamce od
drzwi. Wtedy ktoś zapukał po raz drugi. Znowu ona? Może zapomniała czegoś
przekazać. Tym razem założył szybko bokserki i wrócił od drzwi wejściowe z
uśmiechem na twarzy. Złapał za klamkę i…
- Czego się
tak szczerzysz, Lodówo?
No nie…
Kąciki ust Graya opadły gwałtownie w dół, widząc w progu szczerzącego się
Natsu. Wlazł on nieproszony do środka i rzucił się na łóżko, które zajęczało
żałośnie. Stał jak wryty, wciąż trzymając uchylone drzwi. Za wszelką cenę
próbował nie myśleć o tamtym pocałunku. Czego on tu chce?!
- Zamykasz
te drzwi czy nie? – zawołał przeciągle Dragneel, wsadzając sobie poduszkę pod
głowę dla większej wygody – Bo jeszcze jakaś starsza pani zobaczy cię w samych
majtach!
- Zamknij
się – mruknął, trzaskając drzwiami po raz drugi. Wrócił do salonu i stanął w
lekkim rozkroku przed łóżkiem, patrząc groźnie na Salamandra. Ból głowy zaczął
się zaostrzać, ale nie mógł pozwolić sobie teraz na chwilę słabości – Czego tu
chcesz?
- Przyszedłem
cię odwiedzić – stwierdził chłopak, bawiąc się swoim szalikiem, jakby nie było
w tym nic nadzwyczajnego – Jesteś zajęty?
- Właśnie
szedłem się myć – warknął wściekle. Miał nadzieje, że to przekona nieproszonego
gościa, ale nic z tego.
- Poczekam.
Sprawdzę, co masz w lodowce przez ten czas – uśmiechnął się przebiegle.
Fullbuster odwrócił się napięcie i wpadł do łazienki, łapiąc kurczowo za
umywalkę. Czuł, jakby wewnętrzny ogień spalał go od środka a w czaszce ktoś
zaczął walić go młotkiem. Gorączka zaczęła się nasilać. Ścisnął porcelanę
trochę mocniej, próbując się uspokoić. Musi wejść do lodowatej wody, poczuć się
przez chwilę jak zwykle, czuć to uwielbione zimno. Nalał najzimniejszej wody do
popękanej wanny i wszedł powoli do środka, wzdychając z zadowoleniem. Nie
chciało mu się nawet ściągać bielizny. Położył głowę na zagłówku wanny,
marszcząc brwi. Na zewnątrz czuł przyjemny chłód, ale w środku miał piekło.
Chyba naprawdę był chory. Tym bardziej nikt z gildii nie musiał o tym wiedzieć.
Posiedział trochę, parę razy zanurzył głowę i wyszedł z wody. Wytarł się
powierzchownie, zostawiając skórę wciąż wilgotną. Będzie mu troszkę chłodniej,
a raczej powinno. Wyszedł na zewnątrz i poczuł chłodny powiew wiatru. Natsu
pootwierał wszystkie okna, a teraz obżerał się zawartością jego lodówki.
- Na cholerę
tak wietrzysz? – spytał, trąc ciągle mokre włosy ręcznikiem – Za ciepło ci?
- Miałeś tu
straszny zaduch – stwierdził, opychając się kanapkami z szynką – Ty coś w ogóle
jesz?
- A co cię
to? – odparł, siadając na łóżku. Zauważył? Niby jak?
- Masz pełną
lodówkę a z twoim spustem, powinna być opróżniona już w połowie – mówi Natsu,
szykując sobie kolejną kanapkę. Wysmarował ją obficie masłem, nałożył szynkę,
liść sałaty i wylał na to pikantny ketchup, zakrywając całość kolejną kromką
chleba. Czarnowłosy patrzył na kąsek z tęsknotą. Nie jadł czegoś takiego do
trzech dni, jak dla niego to za dużo. Natsu złapał kanapkę i już miał ją włożyć
do buzi, gdy napotkał rozmarzony wzrok Graya, wpatrującego się w jedzenie. Spojrzał
na kanapkę, myśląc moment a potem podszedł do Lodowego Maga, podając mu ją.
Fullbuster oniemiał. Wziąć czy odtrącić? Był jednak na tyle spragniony dobrego
jedzenia, że schował swoją dumę, złapał podarek i zanurzył w nim zęby,
zadowolony.
- Chyba
faktycznie nic nie jadłeś – zaśmiał się cicho Dragneel. Gray wiedział, że za
godzinę wyrzyga to wszystko, czym teraz tak się zajada, ale warto było. Już
dawno nie jadł takiej kanapki, ale nie miał zamiaru powiedzieć o tym Natsu.
Jeszcze pomyśli, że chwali jego kuchnię. Może i nie umie dużo rzeczy, ale walka
i kanapki wychodzą mu rewelacyjnie. Znów zrobiło mu się gorąco, więc odrzucił
ręcznik z głowy i wrócił do jedzenia. Jego brzuch zaczynał już wydawać
podejrzane odgłosy.
- Czego
siedzisz tak sam w domu, bucu? – spytał różowo włosy, siadając obok. Teraz
wyczuwał bijące od niego gorąco. Racja, chroniąca go warstwa zimna nie
dopuszczała do siebie żadnych ciepłych sygnałów. Teraz był o wiele cieplejszy,
to dlatego.
- Odwal się
– zamlaskał Gray, rzucając w jego stronę oskarżycielskie spojrzenie – Jesteś
zbyt ciekawski.
- Nudno bez
ciebie w gildii – przyznał, kładąc się na plecach – Nie mam z kogo się śmiać.
To był chyba
jego sposób na powiedzenie, że trochę za nim tam tęsknią. I że on też tęskni…
- Muszę…
posiedzieć jeszcze trochę – zawahał się, przetarłszy dłonią usta z okruchów –
Kuruje się…
- Kurujesz
się? A co, przeziębiłeś się czy jak? – uśmiechnął się z politowaniem Smoczy
Zabójca. W sumie to można by tak powiedzieć.
- Coś w tym
stylu – przyznał – Muszę dużo leżeć i spać – zaakcentował mocniej ostatnie
słowo, dając tym samym do zrozumienia, że chce to zrobić teraz. Natsu
oczywiście nie załapał i rozłożył się na łóżku wygodniej, ziewając. Oj nie!
Wszystko wszystkim, ale on tu spać nie będzie!
- Kiedy masz
zamiar sobie pójść – warknął wprost Gray, patrząc na niechcianego gościa spod
przymrużonych powiek – Chciałem się położyć. W samotności.
- Coś za
bardzo ci odpowiada ta samotność – westchnął Dragneel, wstając z łóżka – To
kuruj się dalej! Musimy wreszcie iść na jakąś misję, bo umrę z nudów w tej
budzie – mruknął na odchodne i wyszedł, trzaskając drzwiami wyjściowymi o wiele
mocniej niż on sam. Czarnowłosy złapał za ręcznik, leżący wciąż na łóżku i
rzucił go na podłogę zdenerwowany. Ostatnie słowa chłopaka dźgnęły go, miał
nawet ochotę pobiec za nim i uderzyć go w twarz. To nie w porządku, że cała
drużyna nie chodzi na misję z jego powodu. Lucy ma w końcu do opłacenia
czynsz a Natsu… No, on też ma chyba
jakieś wydatki. Erza ma większy majątek niż oni, w końcu to mag klasy S. A więc
czekają na niego, czekają aż wyzdrowieje. A on jeszcze wepchnął w siebie tą
cholerną kanapkę, którą podpisał dosłownie pakt z diabłem. Jego brzuch wydawał
coraz dziwniejsze dźwięki, podczas gdy on próbował zasnąć. Wreszcie, w nocy,
doszło do kulminacji. Wstał i złapał się trzęsącymi rękoma za brzuch, który
kurczył się i powiększał na zmianę. Chciał dobiec do łazienki, ale zaatakował
go nagły ból głowy, który zmusił go do rzygania na podłogę. Kiedy już wszystko
z niego wyszło, opadł z sił całkowicie, pilnując, aby żadnym skrawkiem ciała
nie dotknąć wymiocin. Oddychał szybko i płytko, śmiejąc się sam do siebie. Mimo
wszystko… kanapka Natsu… była dobra…
***
- Ale
śmierdzi – zawołał Natsu, łapiąc się za nos. Stał jedynie w progu a już zdążył wyczuć
won wymiocin, unoszącą się w jego mieszkaniu.
- Czego tu
znowu chcesz? – spytał zdziwiony Gray, odchodząc od uchylonych drzwi.
Salamander uznał to za pozwolenie, więc wszedł do środka, chroniąc swój
strasznie wrażliwy nos przed katuszami. Fullbuster wietrzył tu już ze sto razy,
ale zapach nie chciał się ulotnić. To przez to, że zwymiotował na tą cholerną
podłogę. Czyścił ją wszystkim, wylewał hektolitry odświeżaczy a nawet psikał
starymi perfumami, ciągle jednak pozostał ten nikły zapaszek, rujnując całe
jego starania. Dziś czuł się trochę lepiej, ale wciąż nie miał siły patrzeć na
jakiekolwiek jedzenie. Czoło ciągle było gorące a głowa mu pulsowała, ale czuł
się lepiej.
- Jak to co?
Dotrzymuje ci towarzystwa – uśmiechnął się szeroko Dragneel, siadając na łóżku.
Gray modlił się do wszystkich bogów w których nie wierzył, że nie zwróci mu
kolejnej uwagi na temat zapachu – Kiepsko wyglądasz…
Coś nowego.
- To
znaczy?! Wyglądam normalnie – burknął czarnowłosy, krzyżując ręce na piersi. Nawet
się dzisiaj ubrał. Czerwona bluzka i czarne spodnie to niebrzydki strój. Oparł
się o ścianę obok łóżka, trzymając się równocześnie z dala od lodówki. Nawet
nie chciał tam podchodzić.
- Jakiś
szary się robisz – stwierdził Natsu – A wory pod oczami się powiększają.
- Serio? –
wyrwało się chłopakowi. Mimowolnie dotknął skóry tuż pod oczami a Zabójca
Smoków jedynie pokiwał głową, aby jeszcze bardziej zaznaczyć swoje słowa.
- Poza tym…
- urwał nagle, odwracając wzrok. Co on, wstydzi się?
- No?
- Jakiś
gorący jesteś – przyznał różowo włosy, wędrując wzrokiem po suficie. Gray
poczuł, jakby kocioł ognia w jego ciele właśnie dostał kolejną dawkę węgla i
zaczął bulgotać, podnosząc gorączkę o dodatkowe parę stopni. Czyli jednak
wyczuł. Czoło zaczęło go dosłownie piec a policzki zaczerwieniły się lekko,
wbrew woli właściciela.
- Jestem
chory – zaśmiał się nerwowo Fullbuster, jeżdżąc dłonią po twarzy – To normalne.
- Nie w
przypadku Lodowego Maga – zauważył Salamander – Nie powinieneś gdzieś z tym
iść?
- To
chwilowe, przejdzie mi – twierdził chłopak uparcie – Jeszcze tylko parę dni i
będę zdrów jak ryba.
- Jasne –
odparł flegmatycznie Natsu. Wstał i ruszył do lodówki, pewnie znów będzie robił
kanapki. Tym razem Gray nic nie weźmie. Nocne katusze go przed tym
przestrzegały, ale nie wiedział, czy będzie w stanie się powstrzymać – Chcesz
jedną kanapkę?
- Jadłem już – skłamał z trudem.
Usiadł na czarnej, nowiutkiej sofie, ustawionej pod ścianą naprzeciwko lodówki.
Pomieszczenie nie było duże a jemu tak spodobała się ta sofa, że ulokował ją w
jedynym, wystarczająco dużym i wolnym miejscu. Natsu usiadł obok niego,
wcinając już przygotowane przez siebie jedzenie a Gray walczył ze swoim
naturalnym odruchem typu „widzisz, zjedz”. Gdy już się jednak przemógł, jego
uwagę pochłoną fakt, że siedzą z Dragneel’ em blisko siebie. Może nawet za
blisko. Gorączka znów dała się we znaki, dosłownie paląc jego twarz. A raczej
tak próbował to sobie wytłumaczyć. Był pewny, że to wstyd wpełzł na jego blado
szare oblicze, wolał jednak tego nie roztrząsać. Salamander zjadł już wszystko
i zmył po sobie talerzyk. Czarnowłosy mógł trochę odetchnąć, przygotowując się
na kolejne interakcje między ludzkie. Rozsiadł się trochę wygodniej, ignorując
uporczywy ból pod czaszką. Natsu wrócił na miejsce, usiadł ciężko i zaczął
ziewać. I wtedy zrobił coś, o czym Gray nawet nie zdążył pomyśleć. Tak po
prostu położył głowę na jego kolanach, uśmiechając szeroko.

- Pozwolisz,
że sobie spocznę? – zaśmiał się radośnie, patrząc na niego – Nie mam zamiaru
kłaść się na twoim łóżku. Cholera wie, co tam robiłeś…
- Boisz się
mojego łóżka ale kolan już nie? – zdziwił się chłopak, marszcząc lekko brwi – A
skąd wiesz co robiłem z kolanami?
- A co można
robić z kolanami – burknął Zabójca Smoków, mrużąc oczy – Nie mam żadnych
pomysłów.
- W sumie to
ja też nie…
Zaraz! Może
on jeszcze śpi. A ten Natsu jest jakiś wyimaginowany… Dlaczego on położył się
na jego nogach tak bez oporów?! I to z własnej woli! Najciekawsze w tym
wszystkim było, że głowa przestała go tak nawalać a ciepłu na czole spadła z
lekka temperatura. Cieszył się trochę z tego powodu, ale to i tak podejrzane…
Zaczął się pocić ze stresu.
- Co tak
rozmyślasz? – zaciekawił się Dragneel – A może raczej nie udawaj, że myślisz.
Nikt się na to nie nabierze!
- A co,
sprawdzałeś już ten patent – uśmiechnął się podle Gray. Dziwne. Mimo, że głowa
Natsu spoczywała właśnie na jego kolanach, co już nieciekawie brzmi, ich
relacje się nie zmieniają. To chyba dobrze, prawda? Salamander zaczął opowiadać
o zwykłym życiu gildii a on słuchał uważnie, dziwiąc się, jak spragniony był
tych informacji. Cana potłukła butelkę, Mira zraniła się w palec, Erza zjadła
ciasto truskawkowe, Lucy przekomarzała się z Happy’ em, Wendy poszła na misję z
Carlą… Interesowały go rzeczy nie istotne, cieszył się jak dziecko, słysząc je.
Przegadali z Natsu parę godzin aż wreszcie, niebo za oknem stało się
brzoskwiniowe a chmury różowe, ozdabiając jedynie cały krajobraz. Fullbuster
czuł się coraz lepiej, widocznie rozmowy o pierdołach odwracały jego uwagę od
reszty.
- Chyba będę
musiał się zbierać – przeciągnął się Natsu, podnosząc na łokciach. Jego twarz
znalazła się blisko twarzy czarnowłosego. Wyglądało to tak, jakby znów mieli
się pocałować. Gray zastanawiał się nawet, czy to zrobią. Różowo włosy opadł
jednak z powrotem na jego kolana, a dokładniej, tym razem usadowił się wyżej,
na krocze. Chłopak dopiero teraz poczuł jak bardzo chce mu się siku i wstał
szybko, przesuwając Zabójcę Smoków na sofę. Gdy skończył się załatwiać,
spojrzał w lusterko. Miał na twarzy szeroki uśmiech, zaostrzając jedynie wory
pod oczami, lekko zaróżowione policzki i rozczochrane włosy. Wyglądał jak jakaś
piękna dziewica. Czas skończyć tę sielankę. Co oni w ogóle do cholery robią?!
Czy on przez parę godzin właśnie leżał na jego nogach?! Wraz z wątpliwościami
wrócił ból głowy, przypominając o sobie ze zdwojoną siłą. Super, akurat pod
wieczór. Teraz na pewno się wyśpi… Wyszedł z łazienki z zamiarem wygonienia
chłopaka. Już miał krzyczeć, gdy zauważył, że oczy Natsu są szczelnie zamknięte
a oddech głęboki i spokojny.
- Nie wierzę
– szepnął do siebie, marszcząc brwi. On zasnął na sofie, leżąc rozkraczony na
plecach i uśmiechając przez sen. Teraz go nie wygoni! Cudownie. Chciał rzucić
się obrażony na łóżko i zawinąć w pościel, przeklinając cicho gdy odwrócił się
i spojrzał na niego jeszcze raz. Śpiący Natsu wyglądał jak słodkie, bezbronne
dziecko. Pamiętał jak nie raz Salamandrowi przysnęło się w gildii a on zrzucał
go zawsze z krzesła czy ławki, śmiejąc się szyderczo. Teraz też mógł to zrobić
i wszystko wróciło by na normalny tor. Pobili by się, on by go wreszcie
wyrzucił i zapomnieli by o tym, że jeszcze przed chwilą śmiali się razem
szczerze i wcale nie podle. Mógłby tak zrobić… Gray uśmiechnął się lekko do
siebie, pokręcił z niedowierzaniem głową i złapał za jedną z poduszek ze
swojego łóżka. Podszedł do Natsu i wsadził mu ją delikatnie pod głowę,
pilnując, aby się czasem nie obudził. Ciekawe od czego by go wyzwał… Wrócił
szybko do łóżka, zrzucił z siebie ubranie, założył jedynie majtki i czarną,
starą bluzkę i położył się, zadowolony. Nie zrobił nic dobrego dla świata czy
dla siebie… W sumie nic nie zrobił. To Natsu ciągle coś robi, miesza mu w umyśle.
Doprowadził do tego, że Grayowi szkoda jest go wyrzucić z mieszkania! A mimo to
czarnowłosy wciąż się uśmiechał. Zapomniał znów o bólu głowy, gorączka spadła,
umożliwiając mu normalne spanie, brzuch
przestał muczeć a kolorowe sny wypełniały mu głowę…
***
Pierwsze promienie słońca padały na jego twarz, gdy
otworzył powoli oczy. To był pierwszy poranek, kiedy uśmiechał się już z samego
rana. Odwrócił głowę na poduszce, tak aby skierować oczy w stronę sufitu.
Przypomniał sobie wczorajszy dzień, prychając rozbawiony. Prawdopodobnie gdy
wstanie, pierwszym co ujrzy będzie śpiący Natsu w jakiejś dziwnej pozycji.
Wtedy usłyszał chrapanie. Nie było by w tym nic dziwnego, w końcu Dragneel też
chrapał, ale dźwięk ten był głośniejszy, niż być powinien z takiej odległości.
Zupełnie jakby Natsu oddychał tuż przy nim. Nagle poczuł na sobie jakiś ruch, a
konkretnie na brzuchu. Coś zaczęło mu lekko ciążyć, rozciągając się od jego
stóp do brzucha. Dopiero teraz odnotował, że kołdra nie powinna być tak
wybrzuszona, zupełnie jakby ktoś tam leżał… Gray złapał za niebieski materiał i
podniósł go ze strachem w oczach. Jednak zamiast jakiejś ohydnej kreatury,
siedział tam śpiący w najlepsze Natsu, tuląc się do niego.

Objął go w
pasie ramionami z uśmieszkiem na twarzy. Fullbuster spojrzał na niego wściekle, chcąc
go już uderzyć w ten głupi łeb, ale coś go powstrzymywało. Zdenerwowanie
ustąpiło miejsca innemu, całkiem nowemu uczuciu. Nie potrafił tego nazwać,
wiedział tylko, że na pewno nie miał ochoty chłopaka uderzyć. Przyglądał mu się
jeszcze chwilę i przykrył go z powrotem, czerwieniąc lekko. Co on tu w ogóle
robił? Przecież kładł się na sofie, nie na łóżku. Musiał mu wleźć w nocy, jak
Gray już zasnął. Czarnowłosy schował twarz w dłoniach, wzdychając ciężko. I co
on ma z tym fantem zrobić? Można powiedzieć, że właśnie przespał się z facetem…
Przecież tego nie chciał! Nie chce! To co Natsu jeszcze robi na jego brzuchu?!
- Śpisz? –
mruknął nagle Salamander z pod kołdry – Czy gadasz do siebie?
Różowo włosy
ścisnął go trochę mocniej, chyba nieświadomie, będąc jeszcze w półśnie. Dla
płonącego już ze wstydu chłopaka było tego za wiele. Zrzucił gwałtownie z nich
kołdrę, marszcząc gniewnie brwi. Efekt psuły mocno różowe policzki.
- Natsu –
mówi cicho Gray, podnosząc się na łokciach – Obudź się…
Niewzruszony
Dragneel ciągle go ściskał, mrucząc coś pod nosem. Dobra, koniec z dobrymi
manierami. Sumienie by go gryzło, gdyby zechciał go sprać, ale o opieprzeniu
nie było żadnej mowy.
- WSTAWAJ
CHOLERNA ZAPAŁKO! I ŁAPY PRECZ! – wrzasnął, odpychając go od siebie. Smoczy
Zabójca poderwał się, rozglądając pobudzony. Jeszcze nie do końca kontaktował.
Wreszcie spojrzał na niego, marszcząc lekko brwi.
- Stało się
coś?
I on jeszcze
o to pyta…
- Dużo się
stało – warknął chłopak, krzyżując ręce na piersi. Siedział teraz po turecku,
patrząc gniewnie na zdziwionego Natsu – Po co tu wlazłeś?
- Mówiłeś,
że jesteś chory a na choroby dobrze jest siedzieć w cieple, co nie? – wzruszył
ramionami – Chciałem pomóc.
- To mogłeś
już lepiej spokojnie leżeć obok, a nie się kleić – prychnął Fullbuster,
odwracając wzrok. Tak naprawdę nie miał mu tego aż tak za złe, po prostu
strasznie się wstydził jakiejkolwiek bliskości z drugim człowiekiem. Nagle
poczuł coś, co nie powinno się teraz wydarzyć. Nie tutaj, nie teraz! Nie przy
Natsu! Jego czarne majtki zaczęły się wybrzuszać, wprawiając serce biednego
Graya w palpitacje. Złapał szybko za kołdrę i przykrył się z powrotem, licząc
na to, że Dragneel nic nie zauważy.
- A tobie
co? Zimno – zaśmiał się podle chłopak, wstając z łóżka – A poza tym, nie
kleiłem się do ciebie. W nocy musiałem się przewrócić w złą stronę – burknął,
odwracając się. Magowi Lodu było to jak najbardziej na rękę. Zajrzał szybko pod
niebieską narzutę, oceniając stan śmierci towarzyskiej. O kurwa… Maszt na pełnym
żaglu. W idealnym momencie! Testosteron zaczął mu skakać, ilekroć patrzył na
różowo włosego. To się robiło niebezpieczne…
- To ja się
zbieram – zawołał radośnie, wychodząc już na korytarz – Powiem w gildii, że
żyjesz ale jeszcze zdrowiejesz! Narka!
I wyszedł,
tym razem nie trzaskając drzwiami. Gray wstał szybko i pobiegł do łazienki,
chcąc się ogarnąć. Po dłuższym prysznicu usiadł, jeszcze mokry, na sofie,
wzdychając. Mało brakowało. Jeszcze Natsu by sobie pomyślał, że to z jego
powodu mu tak… Ech! Przetarł twarz dłonią, przymknąwszy oczy. I wtedy go
olśniło. Nic go nie boli… Czoło było jeszcze trochę ciepłe, ale to jedyny
objaw, który pozostał. Może Dragneel faktycznie miał rację z tym ciepłem. Czy
to znaczy, że on go uzdrowił…? Nie, to zbyt fantastyczne, nawet w ich
zakręconym świecie. Brzuch zaczął mu burczeć, domagając się jedzenia. Graya
poniosło. Skoro już jest prawie zdrowy może jeść co chce i ile chce, prawda?
Rzucił się szybko do lodówki, przeplądrowanej trochę przez poprzedniego gościa.
Zrobił sobie stos kanapek ze wszystkiego co znalazł. Wrzucał w siebie jedzenie,
popijając to wodą i sokami. Czuł się doskonale. Wyspany i syty do cna. Z pełnym
brzuchem, szczerzący zęby, rzucił się na łóżko, śmiejąc cicho. Mimo, że nie
czuł się senny, zdrzemnął się jeszcze trochę aż przyszła katastrofa. Został
brutalnie obudzony przez własny organizm. Wymiociny chlupotały już w gardle i
nosie, zwiastując nieprzyjemne doznania. Tym razem dobiegł do toalety i zaczął
pozbywać się po kolei każdej kanapki, charcząc i kasłając. Opadł z sił na
kolana, kurczowo trzymając się toalety. Żołądek ciągle kurczył się i
rozkurczał, przeciążony po dłuższej przerwie. Jego czoło znów stało się
błyskawicznie gorące a głowa pękała, utrudniając widzenie. Gray, pilnując aby
nie upaść, nie usłyszał, że ktoś wszedł przez niezamknięte drzwi do środka.
Czuł, że zaczyna zapadać się w otchłań, coraz niżej i niżej. Ujrzał przed sobą
przerażoną Lucy, która złapała go za ramiona, patrząc w oczy. Coś krzyczała. W
tle mignęły mu długie, czerwone włosy. To chyba Erza. Trudno było skojarzyć ze
sobą fakty.
- Natsu… -
zdołał wycharczeć a potem całkiem zapadł się w ciemność.
***
Gdy odzyskał
przytomność, nie wiedział na początku gdzie się znajduje. Poczuł miękkie
siedzenie pod nim, kołdrę na nim i przyjemne ciepło wokoło. Pierwsze co mu się
skojarzyło to Natsu, nie wyczuł jednak żadnego dodatkowego ciężaru na sobie czy
obok siebie.
- Gray?
Ten szept.
Otworzył powoli oczy, napotykając niespokojną twarz Erzy tuż obok. Niedaleko
niej siedziała Lucy, uśmiechając się lekko. Brakował jednego.
- Gdzie
Natsu? – spytał słabo, podnosząc trochę.
- Tuż obok,
baranie – mówi cicho Dragneel. Siedział na łóżku z lewej strony, patrząc na
niego zdenerwowany – I czego tak się obżarłeś?
- Nie teraz,
Natsu – mruknęła Scarlet, wpatrując się w niego – Jak się czujesz?
- Do… -
zaczął ale przerwał, napotykając wzrok Salamandra – Tak sobie – przyznał ze
wstydem. Cholera, mógł nie jeść tyle rzeczy! On chyba zemdlał. Tytania
westchnęła i wyciągnęła rękę, aby dotknąć jego czoła. Nie chciało mu się nawet
protestować.
- Jesteś
rozpalony – zawołała zdenerwowana – Powinieneś ciągle leżeć w łóżku a nie
jeszcze się taplać pod prysznicem! W dodatku pogorszyłeś sobie sprawę tym
obżarstwem. Doprawdy, gorzej niż on – wskazała ruchem głowy na Natsu, który
prychnął obrażony – Masz się naprawdę kurować, a nie latać nago po mieszkaniu,
jasne? Ktoś będzie cię pilnować – zarządziła. Lucy chciała się zgłosić na
ochotnika ale Scarlet już wybrała – Natsu.
- Co? –
warknął niezadowolony.
- Zostaniesz
z Grayem.
- Tak, tak,
jasne – zawołał, wstając. Cała trójka spojrzała na niego wielce zdziwiona.
Dragneel nie powinien tak powiedzieć. Fullbuster spodziewał się czegoś w stylu
„nie zostanę z tym młotkiem”. Chociaż biorąc pod uwagę ich ostatnie spotkania,
jego reakcja nie powinna być jednak czymś tak niezwykłym. Heartfilia chciała
jeszcze coś powiedzieć, ale Erza jej przerwała z premedytacją.
- Dobrze.
Skoro tak, to my idziemy – odparła. Obie dziewczyny wstały, zerkając na
grzebiącego już w lodówce Natsu – Trzymaj się Gray!
Gdy już
wyszły, czarnowłosy odetchnął z ulgą, podnosząc się do siadu tureckiego. Chciał
już wyjść ale Salamander mu przeszkodził, siadając tuż przed nim. Chłopak
cofnął się gwałtownie, rumieniąc się znowu. Co do cholery…
- Nigdzie
nie idziesz – zawołał przeciągle różowo włosy, patrząc na niego znudzony –
Siedzisz i się grzejesz!
- Jestem
magiem Lodu, na co mam się grzać?!
Zabójca
Smoków zmarszczył brwi i ściągnął usta.
- Przyznaj,
że zrobiło ci się lepiej po nocy ze mną.
- ŻE CO?! –
wrzasnął, cofając się aż do ściany.
- Było ci
ciepło, polepszyło ci się i wrócił ci pewnie apatyt, co? – uśmiechnął się
podle, oczekując reakcji. Miał rację, ale Gray nie chciał dawać mu tej
satysfakcji.
- Nie myśl
sobie, że zaproszę cię do łóżka, Skośnooki kretynie…
- Nie będziesz musiał. Sam przyjdę – zaśmiał się
chłopak, wstając. Podszedł do biblioteczki z książkami, wziął jedną z nich i
wrócił na miejsce, tym razem wpychając się koło Fullbustera. Wyłożył się
wygodnie, oddał całą kołdrę choremu i zaczął czytać, kompletnie nie zwracając
uwagi na towarzysza. Gray siedział jak kołek a jego wszystkie myśli skupiły się
na jego prawym ramieniu, które stykało się z ramieniem Salamandra. Rozchodziło
się stamtąd gorąco, emanujące na całą rękę. Spędzili tak bez słowa z dwie
godziny. Przynajmniej jemu tak się wydawało. Wreszcie przysnęło mu się, a Natsu
go nie budził. Wręcz przeciwnie, przykrył go kołdrą szczelniej, mrucząc coś pod
nosem. Obudził się w już w nocy, nie wiedział dlaczego. Teraz, ciepło które
wcześniej odczuwał tylko na ramieniu, rozchodziło się po całym ciele,
wprawiając go w prawdziwy błogostan. Tym razem czuł ciężar nie tylko na brzuchu
ale i na klatce piersiowej, a czyjś ciepły oddech łaskotał go w szyję. Przesunął
głowę delikatnie w prawo i otworzył oczy.
