"Shimai"
Ciąg dalszy rozdziału drugiego "Wspomnienia"
- Nie, nie tak. Nie tak! –
krzyczał Igneel na Shimai – Ogień ma się wydobywać na razie tylko z pięści, nie
z całego ramienia. Jeszcze raz!
Dziewczyna zaczęła sapać
sfrustrowana. Nie sądziła, że Stalowe Pięści Ognistego Smoka są tak trudne do
opanowania. Najłatwiej jej było z Rykiem. To jej ulubiony atak. Spojrzała na
brata. On bez problemu opanował każdą technikę. Każdą, oprócz dyscypliny.
- Natsu! Jeśli jeszcze raz
targniesz się na tą wielką skałę, to przysięgam na Święty Ogień, że taki ci
trening zafunduje, jakiego nigdy dotąd nie miałeś – warknął smok, obserwując,
jak Natsu próbuje zniszczyć skałę tuż przy jaskini – 10 karnych kółek wokół
mniejszej góry!
Chłopak uśmiechnął się i zaczął
biegać.
- Żadne kary na niego nie
działają – westchnął Igneel, podchodząc bliżej niej – O wiele lepiej
wyglądasz.
- Dzięki – rozpromieniła się
Shimai.
Jej włosy miały barwę jasnego
różu, oczy lśniły ciepłym blaskiem, uśmiech był piękny i pełny, a skóra gładka
i delikatna.
- Nie sądziłem, że trening
przyniesie takie dobre skutki.
Shimai westchnęła, pytając:
- A wiesz ile już minęło od
wizyty Grandeeney?
- Pamiętaj, że smoki inaczej
postrzegają czas…
- Trzy lata.
Igneel spojrzał z ukosa na
Shimai.
- Chyba nie muszę pamiętać o
takich błahostkach.
Dziewczyna zamyśliła się przez
chwilę.
- Igneel – szepnęła – Jak długo
zamierzasz z nami być?
Smok spojrzał radośnie na Shimai,
mówiąc:
- Dopóki nie opanujecie
umiejętności Smoczych Zabójców.
- Czy to nie dziwne, że uczysz
nas, jako smok, jak zabijać inne smoki? – zdziwiła się dziewczyna, przyglądając
się biegającemu bratu. Zrobił już 5 kółek. Igneel oburzył się, mrucząc:
- Nie ważna jest nazwa. A poza
tym, muszę mieć pewność, że w przyszłości będziecie potrafili się obronić. Nie
wszystkie smoki są tak miłe jak ja.
- Wiesz, Natsu mówi, że jak
dorośnie, pójdzie do gildii. Co to takiego?
- Taki drugi dom dla maga. A
mówił do jakiej?
- Do Fairy Tail, oczywiście –
krzyknął chłopak, podbiegając do siostry – Skończyłem karne kółka.
- Fairy Tail, co? – zamyślił się
Igneel – Te rozrabiaki?
- Są ekstra! – zawołał Natsu, podskakując
wokół smoka – Jak dorosnę, zostanę ich najlepszym magiem i każdy będzie mnie
znał, i…
- Hej, hej! A ja? – pyta Shimai –
Też chcę!
- To pójdziemy razem – Natsu
złapał siostrę za ręce i zaczął z nią tańczyć – Będziemy najlepsi!
***
- No dobrze, myślę, że już czas
na ostateczny test – mówi poważnie Igneel. Natsu i Shimai ubrali się w
specjalne stroje, uszyte przez dziewczynę. Strój Shimai tworzyła ładna,
fioletowa sukienka na ramiączkach, a strój Natsu składał się z czerwonej, ciut
za dużej bluzki i spodni. Zazwyczaj chodził prawie nago. Oboje mieli na sobie
szaliki od Igneela, naładowane magią Regeneracji Grandeeney. Ich różowe włosy
falowały na wietrze, co sprawiło, że wyglądali niezwykle zjawiskowo. Shimai,
wyjątkowo, związała włosy w kucyk.
-Natsu – chłopak wyprostował się
na dźwięk swojego imienia – Ty masz za zadanie zniszczyć wielką skałę, stojącą
obok wejścia do jaskini. Tak, tą, której tak bardzo nie lubisz – westchnął
Igneel.
- Nareszcie! – krzyknął Natsu,
ziejąc ogniem – Ale się napaliłem!
- Co to za powiedzenie? –spytała
rozbawiona Shimai .
- A tak mi się jakoś powiedziało.
- Ty, Shimai – wrócił do
przydzielania zadań Igneel – Zniszczysz wielkie, stuletnie drzewo, stojące na
końcu ścieżki. To będą dziś wasi wrogowie. Zniszczcie ich jednym atakiem, a
staniecie się Smoczymi Zabójcami. Właściwie to już nimi jesteście, ale muszę
przetestować wasze umiejętności.
- Tak jest – zasalutował Natsu, a
Shimai kiwnęła głową.
- Jako, że Natsu trenuje dłużej,
zacznie pierwszy – mówi smok. Chłopak podszedł do skały i przyjął pozycję.
Shimai trochę się bała o brata. A co jeżeli przesadzi? Jednak nie wyglądało na
to, aby Natsu czegoś się obawiał.
- Stalowa Pięść Ognistego Smoka!
– krzyknął Natsu i natarł na skałę. Wystarczyło jedno cięcie. Skała rozpadła
się w drobny mak.
- Ja… zrobiłem to… - mówi
chłopak, przecierając oczy – Zrobiłem!
Shimai zaczęła klaskać, a Igneel
pokiwał z uznaniem głową.
- Teraz twoja kolej, siostra –
śmieje się Natsu, ciągnąc Shimai za rękę w stronę jej wyzwania – Czego użyjesz?
- Ryku – odpowiada wystraszona
dziewczyna, stając przed drzewem. Skupiła się przez moment… zebrała ogień…
zwinęła dłonie w rurkę, tak, aby ukierunkować falę ognia… przyłożyła dłonie do
twarzy… i wypuściła całą zebraną magię wprost na drzewo w jednym, wielkim,
potężnym ryku. Jednak drzewo nadal stało.
- Nic… nic się nie stało –
szepnęła przerażona Shimai – Przecież… !
Natsu podszedł podejrzliwie do
drzewa. Nie wyglądało na to, aby Ryk Shimai choćby drasnął roślinę. Jednak
chłopak stuknął palcem delikatnie w drewno, które, pod wpływem dotyku, zmieniło
się w pył.
- Ja… to – jąkała się Shimai.
Igneel zaśmiał się, mówiąc:
- A więc udało wam się. Jesteście
Smoczymi Zabójcami. Cieszę się, że
miałem okazję wychowywać tak wspaniałe dzieciaki.
- Igneel, nie mów takich rzeczy.
Mam wrażenie, że się żegnamy.
Smok nie odpowiedział, jedynie
przytulił swoimi mocarnymi łapami rodzeństwo, szepcząc:
- Wiesz, ładnie ci w takiej
fryzurze Shimai. Wyglądasz jak niewinna, słodka dziewczynka.
- Ciotkowato – stwierdził Natsu –
Lepiej wyglądać groźnie, z rozczochranymi włosami.
Shimai uśmiechnęła się i bardziej
wtuliła w smoka. Wtedy myślała, że takie szczęśliwe dni będą się ciągnąć w
nieskończoność. Ona, Natsu i Igneel. Nowa rodzina.
- Kocham was – mówi Shimai.
- Ej, co się tak ckliwie zrobiło?
– pyta rozdrażniony Natsu – Możemy już świętować?
- Racja! – odkrzyknęła
dziewczyna, odrywając się z bratem od Igneela – Od dzisiaj będę chodziła w
kucyku, żeby zawsze przypominał o tym, że jestem Smoczym Zabójcą!
- Ognistym Smoczym Zabójcą –
poprawił Natsu protekcjonalnie – Smoczych Zabójców może być dużo. My jesteśmy
tymi Ognistymi.
- Czepiasz się – burknęła Shimai,
posyłając w stronę brata kulkę ognia, którą oboje zaczęli odbijać.
- Co będziemy robić jutro? – pyta
przeciągle Natsu.
- Jeszcze nie wiemy, co
przyniesie jutro – mruczy Igneel.
A tu jeszcze mały art w rekompensatę za rozpoczęcie krótkich rozdzialików :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz