Wróciłam z kolejną częścią "Shimai" <3 Z powodu końca roku szkolnego nie zaglądałam tu często, ale obiecuje, że to się zmieni. A tu art dla ciekawskich, czyli "Jak wygląda Shimai Dragneel".
"Shimai"
Rozdział Drugi "Wspomnienia"
Igneel
- Shimai… - łkał Natsu, trzymając siostrę za rękę – Gdzie mama?
- Poczekaj z pytaniami! Musimy
stąd uciekać!
Shimai wiedziała co stało się z
rodzicami. Spłonęli…
- Tam! – krzyknęła dziewczyna,
biorąc brata na ręce – Las! Uciekamy do lasu!
Shimai biegła, omijając płonące
belki i gruz. Gdzieniegdzie słyszała krzyki ludzi. „Przepraszam” pomyślała
jeszcze, zanim całkowicie wyłączyła myślenie. Musiała się skupić na ratowaniu
Natsu. Musiała…
Po pewnym czasie dotarli do
ciemnego lasu. Wyczerpana Shimai upadła pod drzewem, płacząc.
- Siostrzyczko! – pisnął Natsu –
Tam na górze coś jest!
- Odsuń się Natsu! – krzyknęła, próbując
wstać. Nagle z korony drzewa zeskoczyło dwóch mężczyzn w czarnych kurtkach i
kapturach.
- Co to? – mówi zniesmaczony
facet – Jakieś niedobitki?
- Na to wygląda – zaśmiał się
drugi, kładąc stopę na plecach Shimai i przyciskając ją do ziemi.
- Zostawcie ją! – krzyknął Natsu,
machając małymi piąstkami.
- A ty czego?! – warknął ten
pierwszy, podchodząc do Natsu – Chcesz się bić?!
Mężczyzna podszedł do chłopaka i
podniósł swój kaptur, ukazując czarne włosy oraz równie czarne, lśniące oczy.
Miał srogą, poważną twarz.
- Natsu, uciekaj! – krzyczała
Shimai, próbując zrzucić z siebie stopę napastnika. Natsu spojrzał wystraszony
na siostrę – UCIEKAJ!
Chłopak opuścił pospiesznie
piąstki i uciekł w głąb lasu. Czarnowłosy prychnął i wrócił do towarzysza.
- Zostaw tego dzieciaka! –
usłyszeli nagle donośny ryk z koron drzew. Obaj rozejrzeli się wystraszeni.
- Co to do cholery było?! –
krzyknął ten w kapturze. Nagle Shimai poczuła straszne gorąco. Odwróciła głowę
w lewą stronę. Dziewczyna zobaczyła wielką falę ognia, zbliżającą się do niej i
jej oprawców. Ostatnie co usłyszała, to krzyk Natsu, pomieszany z wrzaskami
dwóch stojących nad nią mężczyzn.
***
Shimai obudził promień słońca
padający na jej twarz. Otworzyła powoli oczy.
Znajdowała się w jakiejś jaskini z jednym, okrągłym otworem, położonym na
prawie na końcu wzniesienia. Prawdopodobnie służył jako prowizoryczne okno.
Powoli przypominała sobie wydarzenia poprzedniego dnia. Zwęglone zwłoki
rodziców, spalenie wioski, ucieczka do lasu, stopa na jej plecach i ogień. Dużo
ognia. Próbowała wstać, lecz nagła fala bólu uniemożliwiła jej to, ogarniając
całe ciało. Podniosła delikatnie rękę. Też ją bolało, ale znośnie. Cała
kończyna pokryta była bandażami, zapewne reszta ciała też.
- To od poparzeń – usłyszała
niski, tubalny głos. Nagle jej oczom ukazał się łeb czerwonego smoka! Chciała
krzyczeć, jednak usta też uległy poparzeniu i każdy ruch nimi, wywoływał ból.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię –
mówi smok, patrząc łagodnie na dziewczynę – Nazywam się Igneel. Z tego, co mówił
Natsu jesteś Shimai, tak?
- Yhym – dziewczyna mogła
odpowiedzieć jedynie tyle.
- Z Natsu wszystko w porządku.
Prawie.
Shimai zmarszczyła brwi, co
dostarczyło jej jedynie dodatkowej dawki cierpień.
- Widzisz, ci, co zrobili tą
rzeź, nie chcieli żadnych świadków. Ludzie którzy przeżyli, mają wymazaną
pamięć. Musieli rzucić w niego zaklęciem, kiedy uciekał. Mianowicie, nie
pamięta wcześniejszych wydarzeń. Żyje w przekonaniu, że rodzice was porzucili w
lesie, podczas jakiejś bitwy, a ja przybyłem was ocalić. Ale ciebie pamięta –
dodał ściszonym głosem – Proszę, nie wyprowadzaj go na razie z błędu. To będzie
dla niego zbyt wielki szok. No i, polubiłem go trochę…
- Igneel! – usłyszała wołanie
Natsu – Zniszczyłem tą skałę, udało mi się!
Shimai rozszerzyła oczy ze
zdumienia. Niszczenie skał nie pasowało do Natsu w żadnej mierze. I po co smok
kazał jej bratu niszczyć skały? Dziewczyna usłyszała szybkie kroki. Nagle jej
oczom ukazał się Natsu. Nie była to ta sama osoba, którą Shimai pamiętała. Ten
był wyższy, lepiej zbudowany, z rozczochranymi włosami i (nie wiadomo dlaczego)
w szaliku. Jego wzrok był pewny, a głos niższy i zdecydowany.
- Nareszcie się obudziłaś –
uśmiechnął się chłopak, kucając obok jej prowizorycznego łóżka, które składało się
ze skały i dwóch koców – Jak się czujesz?
Shimai prychnęła, piorunując go
wzrokiem.
- No co? Pytam po prostu. Leżysz
tak już drugi miesiąc, więc… Z resztą, nieważne. Grunt żebyś wyzdrowiała.
Dwa miesiące, pomyślała
wystraszona dziewczyna. To by tłumaczyło, dlaczego Natsu tak się zmienił.
Pewnie życie ze smokiem zrobiło jej bratu swoje. Natsu bardzo się zmienił. Ten
stary był mały, bojaźliwy, z zawsze ułożoną fryzurą i nieśmiałym uśmiechem.
- Pokaże ci coś – mówi Natsu,
wyciągając rękę. Wtem jego dłoń zajęła się ogniem! I nie wyglądało na to, aby
Natsu odczuwał z tego powodu ból lub jakikolwiek dyskomfort – Fajnie co? –
szepcze Natsu, wpatrując się w Shimai. Ale dziewczyna zaczęła niewyraźnie
krzyczeć, więc Natsu zgasił ogień, pytając:
- O co chodzi? Przecież to nie
boli.
Oczy dziewczyny zaszły łzami.
Magowie, którzy napadli na ich wioskę, również posługiwali się ogniem. Silnym i
destrukcyjnym. To przez ogień zginęło tyle osób… ich rodzice… Natsu wystraszył
się reakcji siostry.
- Ej, nie płacz, już nie ma ognia!
Shimai pociągnęła nosem. Ona
pamiętała o przeszłości, Domie i rodzinie. Natsu nie…
***
- Dobrze, teraz podnieś
delikatnie rękę – mówi Igneel do Shimai. Od pamiętnej, bolesnej nocy minęło już
pół roku. Igneel stwierdził, że czas ściągnąć bandaże. Dziewczyna miała już
odkrytą twarz i prawą dłoń. Skóra na tych partiach ciała była chropowata i
guzkowata.
- Ej, to boli! – krzyknęła
Shimai. Igneel pociągnął kawałek opatrunku zbyt mocno, co spowodowało
otworzenie małej ranki w skórze. Smok westchnął.
- Tak się nie da. Musi to zrobić
Natsu.
- On nie może! Nie pokaże mu się nago! – mówi przerażona dziewczyna, przeciągając językiem po spuchniętych, suchych wargach – Ciepło tu. Kiedy będę mogła wyjść z jaskini?
- On nie może! Nie pokaże mu się nago! – mówi przerażona dziewczyna, przeciągając językiem po spuchniętych, suchych wargach – Ciepło tu. Kiedy będę mogła wyjść z jaskini?
- Jak wyzdrowiejesz – jęknął
Igneel, trącając pyskiem jej klatkę piersiową. Zadawała mu to pytanie
codziennie, po kilkaset razy – Chyba będę musiał wezwać dobrą znajomą.
- Czyli? – pyta Shimai, wciągając
na zabandażowany tułów, szmatkę przypominającą sukienkę. Tylko to znalazł
pośród gruzów Igneel.
- To Niebiański Smok, Grandeeney.
Posiada niewiarygodną moc leczenia. Z resztą, sama się przekonasz.
-Gdzie Natsu?
- Trenuje – mówi dumnie Igneel –
Jest coraz lepszy. Powinnaś go zobaczyć.
- Może kiedyś – mówi niewyraźnie
dziewczyna, podchodząc do otworu w ścianie – Ja wciąż boję się ognia – Shimai
próbowała opanować emocje, lecz łzy były szybsze. Wydostały się z czarnego,
lśniącego oka, płynąc po jej gorącym policzku.
- Wiem, że się boisz – mówi
łagodnie smok – ale strach też trzeba opanować. Lub poskromić, jeżeli wolisz.
Natsu poskramia ogień, staje się silniejszy. A ty?
- Ale on nie boi się płomieni –
łka Shimai, przytulając się do Igneela – Teraz niczego się nie boi.
- Wcześniej bał się z tobą. Teraz
boi się o ciebie. Wystarczy, że oswoisz się
ze strachem. Przejmiesz go. Wtedy sam zniknie.
***
- Natsu! Pilnuj siostry. Lecę do
kogoś w odwiedziny – mówi Igneel, przytulając się pyskiem z Natsu – Nie trenuj
pod moją nieobecność.
- Jasne, jasne – szczerzy się
Natsu, lecz smok, nie zawierzywszy jego zapewnieniom, stuknął go delikatnie w
głowę.
- Mówię poważnie. Jeszcze trochę
i spalisz całą łąkę, wraz z górami.
Natsu speszył się i zaczął ryć
butem w ziemi, z wielką uwagą przekładając brązowe grudki ziemi.
- Igneel? – szepnął Natsu –
Dlaczego Shimai boi się mojej magii?
- Ona się nie boi – mówi powoli
smok – Ona się jej obawia. Dobrze wiesz, że magia ognia jest destrukcyjna i
niebezpieczna. Jako przyszły Smoczy Zabójca musisz o tym wiedzieć.
- Tak, wiem – mamrocze chłopak,
miętoląc w palcach szalik – Ale szkoda mi jej, kiedy my trenujemy, a ona tylko
siedzi i smętnie patrzy prze okno. Jak mam ją zachęcić?
Igneel wpatrywał się tępo w
ziemię. Widząc, że nie uzyska odpowiedzi, chłopak naburmuszył się i poszedł do
jaskini. Wślizgnął się cicho do środka i zaszedł Shimai od tyłu, krzycząc:
- Hej siostrzyczko!
Shimai wzdrygnęła się i
gwałtownie odwróciła, prawie uderzając Natsu dłonią w ramię.
- Masz dobry refleks – zaśmiał
się chłopak, łapiąc siostrę za nadgarstek – Ale ja nabieram smoczego refleksu,
więc na razie mnie nie prześcigniesz.
Dziewczyna zmarszczyła brwi,
wyrwała dłoń i odsunęła się od brata. Dopiero teraz Natsu zauważył jej
czerwone, opuchnięte od płaczu oczy.
- Shimai…
- Gdzie Igneel? – spytała, odwracając
się do chłopaka plecami.
- Poleciał do znajomego – mówi
ostrożnie Natsu, powoli wycofując się z pomieszczenia. Już miał wyjść, gdy
nagle dziewczyna spytała:
- Podoba ci się władza nad
ogniem?
- Tak – odpowiedział bez
wahania – Wiesz, nie pamiętam co było
przed tym, zanim Igneel nas przygarnął, ale mam wrażenie, że się zmieniłaś –
chłopak wyszedł z jaskini. Shimai zacisnęła usta, próbując znów się nie
rozpłakać. Wcześniej, kiedy to Natsu był słabszy, pewnie by na niego
nakrzyczała za pyskowanie, mimo, że był od niej starszy. Ale teraz nie chciała
na niego nakrzyczeć. Chciała go przytulić.
- Natsu! – krzyknęła Shimai,
wybiegając z jaskini. Chłopak odwrócił się i ujrzał płaczącą siostrę, która, po
raz pierwszy od spotkania z Igneelem, wyszła na zewnątrz. Shimai wciągnęła
czyste, letnie powietrze. Otaczała ją piękna, pachnąca łąka pełna kwiatów.
- Jak tu pięknie – westchnęła
lekko dziewczyna, płacząc. Natsu nic nie mówił. Podszedł do niej i podał jej
dłoń.
- Nie będziesz krzyczeć?
Shimai pokiwała głową i złapała
brata za rękę. Nagle ciało Natsu zajęło się ogniem, który przeszedł
błyskawicznie na ciało dziewczyny, spalając bandaże.
- Co ty robisz?! – wrzasnęła
wystraszona Shimai.
- Zdejmuje opatrunki – uśmiechnął
się Natsu – Słyszałem od Igneela, że wyjdziesz na zewnątrz, jeżeli zdejmiecie
wszystkie bandaże, więc…
- Natsu… Dzięki.
- No, skoro poczułaś, że mój
ogień cię nie poparzy, może kiedyś obejrzysz trening – zaproponował chłopak,
puszczając rękę siostry.
- Może – odparła łagodnie
dziewczyna, siadając na trawie – Gdzie
my jesteśmy?
- Gdzieś w górach. Igneel nic nie
wspominał.
- Natsu! – usłyszeli nagle ryk
opiekuna – Kazałem ci pilnować siostry, miała nie wychodzić!
- Oj, oj – jęknął Natsu, drapiąc
się po głowie – Naprawdę miała nie wychodzić? – chłopak uśmiechnął się
sztucznie, czym wywołał wybuch wesołości u Shimai.
- Igneel, Natsu pozbył się
bandaży! Mogę już wychodzić – odkrzyknęła dziewczyna – I nie boli!
- Jasne, nie boli! Poczekaj
jeszcze z godzinę, zarozumiały dzieciaku – gderał jakiś inny głos. Rodzeństwo w
tym samym momencie zwróciło oczy ku niebu. Na łące, na której się znajdowali,
wylądowały dwa smoki. Igneel i inny, biały smok.
***
- Jestem Grandeeney – przedstawił
się biały smok, wchodząc do jaskini za Igneelem i Shimai – Znamy się z Igneelem.
- Ej, czemu ja nie mogę!? –
krzyczy oburzony Natsu, opierając się o wielką skałę, tuż obok wejścia do
jaskini.
- Bo mogę być naga – Shimai
cofnęła się w stronę brata. Za nią podążyła Grandeeney i Igneel.
- Myślisz, że nie widziałem cię
nagiej? – zawołał Natsu, krzyżując ręce na piersi. Dziewczyna zaczerwieniła się
i wrzasnęła.
- Niby kiedy?! Podglądasz mnie?!
- A myślisz, że kto zakładał ci
opatrunki? – mruknął zawstydzony chłopak, rumieniąc się.
- Zboczeniec!
Grandeeney popchnęła delikatnie
Shimai do środka jaskini, za to Igneel podszedł do Natsu.
- Posłuchaj – mówi zakłopotany –
Może na to nie wygląda, ale ciało Shimai jest w opłakanym stanie. Ma bardzo
zdeformowaną skórę.
Chłopak zamyślił się chwilę.
- Czyli to od poparzeń? Myślałem,
że jest po prostu brzydka.
Igneel zmrużył gniewnie oczy i
stuknął łapą w głowę chłopaka.
- Za bezmyślność zniszczysz dziś
trzy dodatkowe skały. A teraz sprawdzę twoją spostrzegawczość. Czego ubywa
twojej siostrze?
Natsu spojrzał zdziwiony na
smoka. Już chciał powiedzieć, że nie wie, ale… coś świtało w jego umyśle.
- Włosów – mówi smutno chłopak –
Shimai obywa włosów. I robią się białe.
- Blakną Natsu, one blakną –
poprawił chłopaka Igneel – To Czarna Magia, z którą, mam nadzieje, nie
przyjdzie ci się spotkać. Przynajmniej w najbliższym czasie. Gdyby to była
słaba magia, poprosił bym cię o sprowadzenie zwykłego medyka. Ale to… Dlatego
sprowadziłem Grandeeney. Wyleczy Shimai, choć nawet ona może mieć problem mały
problem.
- Dlaczego nie poprosiłeś o
leczenie jej wcześniej?
- Wcześniej było to nie do
odczucia. Dopiero dziś, kiedy się do mnie przytuliła, wyczułem podejrzaną,
silną magię. Więc od razu poleciałem do Grandeeney.
Nagle dziewczęcy krzyk przeciął
powietrze. Igneel i Natsu rzucili się do jaskini, gdzie ujrzeli wijącą się z
bólu Shimai i stojącą nad nią Grandeeney z przymkniętymi oczami.
- Zaczęło się – mruknęła.
- Shimai…- szepnął Natsu, tuląc
się do łapy Igneela. Smok spojrzał poważnie na Grandeeney.
- Rób, co musisz.
Biały smok kiwnął głową i
delikatnie podniósł łapę. Zaczął się z niej wydobywać błękitny blask, który
powoli otulił wrzeszczącą z bólu Shimai. Wtedy dziewczyna przestała krzyczeć,
ostrożnie usiadła i spojrzała na brata. Jej oczy lśniły od łez.
- Pokaż mi ten ogień – szepnęła.
Natsu zapalił dłoń. Shimai uśmiechnęła się lekko.
- Śliczny – odparła słabo i
upadła. Błękitny blask wydobywający się z łapy Grandeeney zniknął. Sama
Grandeeney wyglądała na wyczerpaną.
- Trzymasz się? – zapytał
zaniepokojony Igneel.
- A co?! – prychnęła Grandeeney –
Wątpisz w to?
Igneel uśmiechnął się i zaniósł
Shimai do łóżka.
- Jutro będzie czuła się dobrze –
mówi biały smok, wróciwszy do normalnego stanu – Natsu, czy jak ci tam, daj
swój szal.
Chłopak, trochę nie ufnie , oddał
smokowi szalik. Grandeeney przytrzymała go chwilę w łapie i oddała. Teraz z
jednego szalika, zrobiły się dwa.
- Naładowałam je mocą
Regeneracji. Mogą okazać się pomocne podczas walki.
- Walki? – rzucił wniebowzięty
Natsu – Będę walczyć?
Igneel wzniósł oczy ku górze,
mówiąc:
- Z takimi umiejętnościami położą
cię za pierwszym ciosem. Idź niszczyć te trzy karne skały. Ale dziś nie używaj
Stalowej Pięści Ognistego Smoka.
- A co? – spytał Natsu,
zmierzając do wyjścia.
- Użyj Ryku – uśmiechnął się
Igneel.
- Jest! – wrzasnął chłopak i
wybiegł z pomieszczenia. Grandeeney uśmiechnęła się lekko.
- Fajny dzieciak – stwierdziła,
również wychodząc z jaskini.
- Gran – szepnął Igneel – Jaki to
był rodzaj Czarnej Magii? Tej, którą usunęłaś z Shimai.
- Niestety, nie usunęłam jej w
całości – zasmucił się smok – Ale teraz się nie aktywuje. Może jak będzie
starsza. To się zdarzy tylko w chwili największej rozpaczy dla dziewczyny.
Czarne Serce. Paskudna magia. Wykorzystywała jej strach. Ale ja zmieniłam ten
strach w jej siłę i pragnienie – powiedziała dumnie Grandeeney – Czego się
bała?
Igneel oniemiał.
- Ognia…
Biały smok odwrócił się od
Igneela, szykując się do lotu.
- Więc możesz rozpocząć jej
trening. Wiesz jednak kim ona naprawdę jest?
- Wiem. I nie przeszkadza mi to,
dopóki jest pod kontrolą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz