piątek, 5 czerwca 2015

Wróciłam :D

Hejo :D
Wróciłam z kolejną częścią "Shimai" <3 Z powodu końca roku szkolnego nie zaglądałam tu często, ale obiecuje, że to się zmieni. A tu art dla ciekawskich, czyli "Jak wygląda Shimai Dragneel".
"Shimai"
Rozdział Drugi "Wspomnienia"

Igneel

- Shimai… - łkał Natsu, trzymając siostrę za rękę – Gdzie mama?
- Poczekaj z pytaniami! Musimy stąd uciekać!
Shimai wiedziała co stało się z rodzicami. Spłonęli…
- Tam! – krzyknęła dziewczyna, biorąc brata na ręce – Las! Uciekamy do lasu!
Shimai biegła, omijając płonące belki i gruz. Gdzieniegdzie słyszała krzyki ludzi. „Przepraszam” pomyślała jeszcze, zanim całkowicie wyłączyła myślenie. Musiała się skupić na ratowaniu Natsu. Musiała…
Po pewnym czasie dotarli do ciemnego lasu. Wyczerpana Shimai upadła pod drzewem, płacząc.
- Siostrzyczko! – pisnął Natsu – Tam na górze coś jest!
- Odsuń się Natsu! – krzyknęła, próbując wstać. Nagle z korony drzewa zeskoczyło dwóch mężczyzn w czarnych kurtkach i kapturach.
- Co to? – mówi zniesmaczony facet – Jakieś niedobitki?
- Na to wygląda – zaśmiał się drugi, kładąc stopę na plecach Shimai i przyciskając ją do ziemi.
- Zostawcie ją! – krzyknął Natsu, machając małymi piąstkami.
- A ty czego?! – warknął ten pierwszy, podchodząc do Natsu – Chcesz się bić?!
Mężczyzna podszedł do chłopaka i podniósł swój kaptur, ukazując czarne włosy oraz równie czarne, lśniące oczy. Miał srogą, poważną twarz.
- Natsu, uciekaj! – krzyczała Shimai, próbując zrzucić z siebie stopę napastnika. Natsu spojrzał wystraszony na siostrę – UCIEKAJ!
Chłopak opuścił pospiesznie piąstki i uciekł w głąb lasu. Czarnowłosy prychnął i wrócił do towarzysza.
- Zostaw tego dzieciaka! – usłyszeli nagle donośny ryk z koron drzew. Obaj rozejrzeli się wystraszeni.
- Co to do cholery było?! – krzyknął ten w kapturze. Nagle Shimai poczuła straszne gorąco. Odwróciła głowę w lewą stronę. Dziewczyna zobaczyła wielką falę ognia, zbliżającą się do niej i jej oprawców. Ostatnie co usłyszała, to krzyk Natsu, pomieszany z wrzaskami dwóch stojących nad nią mężczyzn.

***
Shimai obudził promień słońca padający na jej twarz. Otworzyła powoli oczy.  Znajdowała się w jakiejś jaskini z jednym, okrągłym otworem, położonym na prawie na końcu wzniesienia. Prawdopodobnie służył jako prowizoryczne okno. Powoli przypominała sobie wydarzenia poprzedniego dnia. Zwęglone zwłoki rodziców, spalenie wioski, ucieczka do lasu, stopa na jej plecach i ogień. Dużo ognia. Próbowała wstać, lecz nagła fala bólu uniemożliwiła jej to, ogarniając całe ciało. Podniosła delikatnie rękę. Też ją bolało, ale znośnie. Cała kończyna pokryta była bandażami, zapewne reszta ciała też.
- To od poparzeń – usłyszała niski, tubalny głos. Nagle jej oczom ukazał się łeb czerwonego smoka! Chciała krzyczeć, jednak usta też uległy poparzeniu i każdy ruch nimi, wywoływał ból.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię – mówi smok, patrząc łagodnie na dziewczynę – Nazywam się Igneel. Z tego, co mówił Natsu jesteś Shimai, tak?
- Yhym – dziewczyna mogła odpowiedzieć jedynie tyle.
- Z Natsu wszystko w porządku. Prawie.
Shimai zmarszczyła brwi, co dostarczyło jej jedynie dodatkowej dawki cierpień.
- Widzisz, ci, co zrobili tą rzeź, nie chcieli żadnych świadków. Ludzie którzy przeżyli, mają wymazaną pamięć. Musieli rzucić w niego zaklęciem, kiedy uciekał. Mianowicie, nie pamięta wcześniejszych wydarzeń. Żyje w przekonaniu, że rodzice was porzucili w lesie, podczas jakiejś bitwy, a ja przybyłem was ocalić. Ale ciebie pamięta – dodał ściszonym głosem – Proszę, nie wyprowadzaj go na razie z błędu. To będzie dla niego zbyt wielki szok. No i, polubiłem go trochę…
- Igneel! – usłyszała wołanie Natsu – Zniszczyłem tą skałę, udało mi się!
Shimai rozszerzyła oczy ze zdumienia. Niszczenie skał nie pasowało do Natsu w żadnej mierze. I po co smok kazał jej bratu niszczyć skały? Dziewczyna usłyszała szybkie kroki. Nagle jej oczom ukazał się Natsu. Nie była to ta sama osoba, którą Shimai pamiętała. Ten był wyższy, lepiej zbudowany, z rozczochranymi włosami i (nie wiadomo dlaczego) w szaliku. Jego wzrok był pewny, a głos niższy i zdecydowany.
- Nareszcie się obudziłaś – uśmiechnął się chłopak, kucając obok jej prowizorycznego łóżka, które składało się ze skały i dwóch koców – Jak się czujesz?
Shimai prychnęła, piorunując go wzrokiem.
- No co? Pytam po prostu. Leżysz tak już drugi miesiąc, więc… Z resztą, nieważne. Grunt żebyś wyzdrowiała.
Dwa miesiące, pomyślała wystraszona dziewczyna. To by tłumaczyło, dlaczego Natsu tak się zmienił. Pewnie życie ze smokiem zrobiło jej bratu swoje. Natsu bardzo się zmienił. Ten stary był mały, bojaźliwy, z zawsze ułożoną fryzurą i nieśmiałym uśmiechem.
- Pokaże ci coś – mówi Natsu, wyciągając rękę. Wtem jego dłoń zajęła się ogniem! I nie wyglądało na to, aby Natsu odczuwał z tego powodu ból lub jakikolwiek dyskomfort – Fajnie co? – szepcze Natsu, wpatrując się w Shimai. Ale dziewczyna zaczęła niewyraźnie krzyczeć, więc Natsu zgasił ogień, pytając:
- O co chodzi? Przecież to nie boli.
Oczy dziewczyny zaszły łzami. Magowie, którzy napadli na ich wioskę, również posługiwali się ogniem. Silnym i destrukcyjnym. To przez ogień zginęło tyle osób… ich rodzice… Natsu wystraszył się reakcji siostry.
- Ej, nie płacz, już nie ma ognia!
Shimai pociągnęła nosem. Ona pamiętała o przeszłości, Domie i rodzinie. Natsu nie…

***
- Dobrze, teraz podnieś delikatnie rękę – mówi Igneel do Shimai. Od pamiętnej, bolesnej nocy minęło już pół roku. Igneel stwierdził, że czas ściągnąć bandaże. Dziewczyna miała już odkrytą twarz i prawą dłoń. Skóra na tych partiach ciała była chropowata i guzkowata.
- Ej, to boli! – krzyknęła Shimai. Igneel pociągnął kawałek opatrunku zbyt mocno, co spowodowało otworzenie małej ranki w skórze. Smok westchnął.
- Tak się nie da. Musi to zrobić Natsu.
- On nie może! Nie pokaże mu się nago! – mówi przerażona dziewczyna, przeciągając językiem po spuchniętych, suchych wargach – Ciepło tu. Kiedy będę mogła wyjść z jaskini?
- Jak wyzdrowiejesz – jęknął Igneel, trącając pyskiem jej klatkę piersiową. Zadawała mu to pytanie codziennie, po kilkaset razy – Chyba będę musiał wezwać dobrą znajomą.
- Czyli? – pyta Shimai, wciągając na zabandażowany tułów, szmatkę przypominającą sukienkę. Tylko to znalazł pośród gruzów Igneel.
- To Niebiański Smok, Grandeeney. Posiada niewiarygodną moc leczenia. Z resztą, sama się przekonasz.
-Gdzie Natsu?
- Trenuje – mówi dumnie Igneel – Jest coraz lepszy. Powinnaś go zobaczyć.
- Może kiedyś – mówi niewyraźnie dziewczyna, podchodząc do otworu w ścianie – Ja wciąż boję się ognia – Shimai próbowała opanować emocje, lecz łzy były szybsze. Wydostały się z czarnego, lśniącego oka, płynąc po jej gorącym policzku.
- Wiem, że się boisz – mówi łagodnie smok – ale strach też trzeba opanować. Lub poskromić, jeżeli wolisz. Natsu poskramia ogień, staje się silniejszy. A ty?
- Ale on nie boi się płomieni – łka Shimai, przytulając się do Igneela – Teraz niczego się nie boi.
- Wcześniej bał się z tobą. Teraz boi się o ciebie. Wystarczy, że oswoisz  się ze strachem. Przejmiesz go. Wtedy sam zniknie.

***
- Natsu! Pilnuj siostry. Lecę do kogoś w odwiedziny – mówi Igneel, przytulając się pyskiem z Natsu – Nie trenuj pod moją nieobecność.
- Jasne, jasne – szczerzy się Natsu, lecz smok, nie zawierzywszy jego zapewnieniom, stuknął go delikatnie w głowę.
- Mówię poważnie. Jeszcze trochę i spalisz całą łąkę, wraz z górami.
Natsu speszył się i zaczął ryć butem w ziemi, z wielką uwagą przekładając brązowe grudki ziemi.
- Igneel? – szepnął Natsu – Dlaczego Shimai boi się mojej magii?
- Ona się nie boi – mówi powoli smok – Ona się jej obawia. Dobrze wiesz, że magia ognia jest destrukcyjna i niebezpieczna. Jako przyszły Smoczy Zabójca musisz o tym wiedzieć.
- Tak, wiem – mamrocze chłopak, miętoląc w palcach szalik – Ale szkoda mi jej, kiedy my trenujemy, a ona tylko siedzi i smętnie patrzy prze okno. Jak mam ją zachęcić?
Igneel wpatrywał się tępo w ziemię. Widząc, że nie uzyska odpowiedzi, chłopak naburmuszył się i poszedł do jaskini. Wślizgnął się cicho do środka i zaszedł Shimai od tyłu, krzycząc:
- Hej siostrzyczko!
Shimai wzdrygnęła się i gwałtownie odwróciła, prawie uderzając Natsu dłonią w ramię.
- Masz dobry refleks – zaśmiał się chłopak, łapiąc siostrę za nadgarstek – Ale ja nabieram smoczego refleksu, więc na razie mnie nie prześcigniesz.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, wyrwała dłoń i odsunęła się od brata. Dopiero teraz Natsu zauważył jej czerwone, opuchnięte od płaczu oczy.
- Shimai…
- Gdzie Igneel? – spytała, odwracając się do chłopaka plecami.
- Poleciał do znajomego – mówi ostrożnie Natsu, powoli wycofując się z pomieszczenia. Już miał wyjść, gdy nagle dziewczyna spytała:
- Podoba ci się władza nad ogniem?
- Tak – odpowiedział bez wahania  – Wiesz, nie pamiętam co było przed tym, zanim Igneel nas przygarnął, ale mam wrażenie, że się zmieniłaś – chłopak wyszedł z jaskini. Shimai zacisnęła usta, próbując znów się nie rozpłakać. Wcześniej, kiedy to Natsu był słabszy, pewnie by na niego nakrzyczała za pyskowanie, mimo, że był od niej starszy. Ale teraz nie chciała na niego nakrzyczeć. Chciała go przytulić.
- Natsu! – krzyknęła Shimai, wybiegając z jaskini. Chłopak odwrócił się i ujrzał płaczącą siostrę, która, po raz pierwszy od spotkania z Igneelem, wyszła na zewnątrz. Shimai wciągnęła czyste, letnie powietrze. Otaczała ją piękna, pachnąca łąka pełna kwiatów.
- Jak tu pięknie – westchnęła lekko dziewczyna, płacząc. Natsu nic nie mówił. Podszedł do niej i podał jej dłoń.
- Nie będziesz krzyczeć?
Shimai pokiwała głową i złapała brata za rękę. Nagle ciało Natsu zajęło się ogniem, który przeszedł błyskawicznie na ciało dziewczyny, spalając bandaże.
- Co ty robisz?! – wrzasnęła wystraszona Shimai.
- Zdejmuje opatrunki – uśmiechnął się Natsu – Słyszałem od Igneela, że wyjdziesz na zewnątrz, jeżeli zdejmiecie wszystkie bandaże, więc…
- Natsu… Dzięki.
- No, skoro poczułaś, że mój ogień cię nie poparzy, może kiedyś obejrzysz trening – zaproponował chłopak, puszczając rękę siostry.
- Może – odparła łagodnie dziewczyna, siadając  na trawie – Gdzie my jesteśmy?
- Gdzieś w górach. Igneel nic nie wspominał.
- Natsu! – usłyszeli nagle ryk opiekuna – Kazałem ci pilnować siostry, miała nie wychodzić!
- Oj, oj – jęknął Natsu, drapiąc się po głowie – Naprawdę miała nie wychodzić? – chłopak uśmiechnął się sztucznie, czym wywołał wybuch wesołości u Shimai.
- Igneel, Natsu pozbył się bandaży! Mogę już wychodzić – odkrzyknęła dziewczyna – I nie boli!
- Jasne, nie boli! Poczekaj jeszcze z godzinę, zarozumiały dzieciaku – gderał jakiś inny głos. Rodzeństwo w tym samym momencie zwróciło oczy ku niebu. Na łące, na której się znajdowali, wylądowały dwa smoki. Igneel i inny, biały smok.

***
- Jestem Grandeeney – przedstawił się biały smok, wchodząc do jaskini za Igneelem i Shimai – Znamy się z Igneelem.
- Ej, czemu ja nie mogę!? – krzyczy oburzony Natsu, opierając się o wielką skałę, tuż obok wejścia do jaskini.
- Bo mogę być naga – Shimai cofnęła się w stronę brata. Za nią podążyła Grandeeney i  Igneel.
- Myślisz, że nie widziałem cię nagiej? – zawołał Natsu, krzyżując ręce na piersi. Dziewczyna zaczerwieniła się i wrzasnęła.
- Niby kiedy?! Podglądasz mnie?!
- A myślisz, że kto zakładał ci opatrunki? – mruknął zawstydzony chłopak, rumieniąc się.
- Zboczeniec!
Grandeeney popchnęła delikatnie Shimai do środka jaskini, za to Igneel podszedł do Natsu.
- Posłuchaj – mówi zakłopotany – Może na to nie wygląda, ale ciało Shimai jest w opłakanym stanie. Ma bardzo zdeformowaną skórę.
Chłopak zamyślił się chwilę.
- Czyli to od poparzeń? Myślałem, że jest po prostu brzydka.
Igneel zmrużył gniewnie oczy i stuknął łapą w głowę chłopaka.
- Za bezmyślność zniszczysz dziś trzy dodatkowe skały. A teraz sprawdzę twoją spostrzegawczość. Czego ubywa twojej siostrze?
Natsu spojrzał zdziwiony na smoka. Już chciał powiedzieć, że nie wie, ale… coś świtało w jego umyśle.
- Włosów – mówi smutno chłopak – Shimai obywa włosów. I robią się białe.
- Blakną Natsu, one blakną – poprawił chłopaka Igneel – To Czarna Magia, z którą, mam nadzieje, nie przyjdzie ci się spotkać. Przynajmniej w najbliższym czasie. Gdyby to była słaba magia, poprosił bym cię o sprowadzenie zwykłego medyka. Ale to… Dlatego sprowadziłem Grandeeney. Wyleczy Shimai, choć nawet ona może mieć problem mały problem.
- Dlaczego nie poprosiłeś o leczenie jej wcześniej?
- Wcześniej było to nie do odczucia. Dopiero dziś, kiedy się do mnie przytuliła, wyczułem podejrzaną, silną magię. Więc od razu poleciałem do Grandeeney.
Nagle dziewczęcy krzyk przeciął powietrze. Igneel i Natsu rzucili się do jaskini, gdzie ujrzeli wijącą się z bólu Shimai i stojącą nad nią Grandeeney z przymkniętymi oczami.
- Zaczęło się – mruknęła.
- Shimai…- szepnął Natsu, tuląc się do łapy Igneela. Smok spojrzał poważnie na Grandeeney.
- Rób, co musisz.
Biały smok kiwnął głową i delikatnie podniósł łapę. Zaczął się z niej wydobywać błękitny blask, który powoli otulił wrzeszczącą z bólu Shimai. Wtedy dziewczyna przestała krzyczeć, ostrożnie usiadła i spojrzała na brata. Jej oczy lśniły od łez.
- Pokaż mi ten ogień – szepnęła. Natsu zapalił dłoń. Shimai uśmiechnęła się lekko.
- Śliczny – odparła słabo i upadła. Błękitny blask wydobywający się z łapy Grandeeney zniknął. Sama Grandeeney wyglądała na wyczerpaną.
- Trzymasz się? – zapytał zaniepokojony Igneel.
- A co?! – prychnęła Grandeeney – Wątpisz w to?
Igneel uśmiechnął się i zaniósł Shimai do łóżka.
- Jutro będzie czuła się dobrze – mówi biały smok, wróciwszy do normalnego stanu – Natsu, czy jak ci tam, daj swój szal.
Chłopak, trochę nie ufnie , oddał smokowi szalik. Grandeeney przytrzymała go chwilę w łapie i oddała. Teraz z jednego szalika, zrobiły się dwa.
- Naładowałam je mocą Regeneracji. Mogą okazać się pomocne podczas walki.
- Walki? – rzucił wniebowzięty Natsu – Będę walczyć?
Igneel wzniósł oczy ku górze, mówiąc:
- Z takimi umiejętnościami położą cię za pierwszym ciosem. Idź niszczyć te trzy karne skały. Ale dziś nie używaj Stalowej Pięści Ognistego Smoka.
- A co? – spytał Natsu, zmierzając do wyjścia.
- Użyj Ryku – uśmiechnął się Igneel.
- Jest! – wrzasnął chłopak i wybiegł z pomieszczenia. Grandeeney uśmiechnęła się lekko.
- Fajny dzieciak – stwierdziła, również wychodząc z jaskini.
- Gran – szepnął Igneel – Jaki to był rodzaj Czarnej Magii? Tej, którą usunęłaś z Shimai.
- Niestety, nie usunęłam jej w całości – zasmucił się smok – Ale teraz się nie aktywuje. Może jak będzie starsza. To się zdarzy tylko w chwili największej rozpaczy dla dziewczyny. Czarne Serce. Paskudna magia. Wykorzystywała jej strach. Ale ja zmieniłam ten strach w jej siłę i pragnienie – powiedziała dumnie Grandeeney – Czego się bała?
Igneel oniemiał.
- Ognia…
Biały smok odwrócił się od Igneela, szykując się do lotu.
- Więc możesz rozpocząć jej trening. Wiesz jednak kim ona naprawdę jest?
- Wiem. I nie przeszkadza mi to, dopóki jest pod kontrolą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz